Dziś rano przekonałam się że Misza nie jest tylko i wyłącznie puchatym przyjaznym miśkiem do głaskania.... dziś rano pojawił się na drodze naszego spaceru osobnik płci męskiej który próbował autentycznie mnie zaczepić (dosłownie - złapał mnie za przedramię i próbował ciągnąć w swoją stronę). Byliśmy w parku, Misza biegał wśród drzewek i krzaków, nie przywoływałam go bo byłam całkiem zszokowana, nie myślałam o tym a może też podświadomie bałam się że może ten typol np. kopnie Miszkę. Próbowałam się po prostu uwolnić z "objęcia" typa jednocześnie krzyczałam żeby dał mi spokój (no może używałam innych sformułowań ale nie będę dokładnie cytować - cenzura by nie puściła ). na to wszystko pojawił się Misza i z ogromną prędkością dopadł typa wykonując jeden ze swoich skoków . Gdyby facet trzymał mnie mocniej, oboje byśmy leżeli,ale puścił mnie nie wiem czy w momencie jak Misza skakał czy może wcześniej jak zobaczył pędzącego w jego kierunku psa. to wszystko działo się w ułamkach sekund. Na tym się nie skończyło, bo Misza dosłownie przygniótł go i wydawał dźwięki które brzmiały mało przyjaźnie. Nie ugryzł go ale trzymał zębami nie pozwolił się gościowi ruszyć, każdy jego ruch i krzyki żeby zabrać psa powodowały u Miszy kolejne bulgotania warczenie i kłapanie zębami. Nie reagował na moje odwołanie, co najbardziej mnie przeraziło bo nie wiedziałam co mam zrobić. Powiedziałam do faceta żeby się po prostu przestał ruszać i odzywać do mnie to go pies puści. tak też się stało, po chwili spokojnego leżenia ponownie odwołałam Miszę i wtedy go "puścił". Myślałam że facet zechce wołać policję że niby pies go napadł ale był chyba w takim szoku że po prostu się oddalił. Misza obserwował go długo aż zniknął z pola naszego widzenia. Dopiero wtedy opadły ze mnie emocje i ze spoconymi oczami długo siedziałam z Miszą na śniegu dziękując mu. Wiele razem i nie razem przeżyliśmy, jednak dziś się przekonałam że Misza tak jak chyba każdy pies żyje chwilą, nie pamięta gorszych dni i mojego złego nastroju i że będzie mnie bronił do końca świata !!!
Ostatnio zmieniony przez Basia004 dnia Nie 11:47, 23 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Basia ale masz psa obrońce!!! Ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji - nikt mnie nie napadał - ale ta sytuacja pokazuje jak bardzo możesz na nim polegać i śmiało kroczyć ciemna dolina nawet nocą jesli masz przy boku takiego psa!!! Usciski dla Miszeczki
dziękujemy Ja też nigdy nie byłam w sytuacji napadu ani zaczepek przynajmniej nie pamiętam i nigdy nie chciałam takiej sytuacji prowokować żeby np. "przetestować" Miszę. Los sam taką sytuację stworzył. Tak Edyto.... chyba nie muszę się bać kroczyć ciemną doliną z Miszą u boku
Zbliża się czas sylwestrowych wystrzałów. Już strzelają. Misza W OGÓLE na nie nie reaguje. Pytanie: czy jeśli w tym czasie będzie przebywał z psem który się bardzo boi to czy nie "nauczy się" bać????? Jeśli jest chociaż cień takiej możliwości, zdecyduję się na samotnego sylwestra wyłącznie w towarzystwie Miszy, żeby go uchronić od przejęcia takich lęków
Pies który już się boi, niestety będzie bał się wystrzałów choćby był w towarzystwie nawet 10-ciu niebojących się psów.Można podawać na uspokojenie coś na bazie aminokwasów, nigdy psychotropów. Natomiast ten który się nie boi nie powinien mieć takich problemów.
U mnie w domu były dwa psy: mama Diuna i synuś Alf. Mama nigdy sie nie bała - przy największym huku chrapała w najlepsze, niestety synuś bał się od zawsze i z roku na rok to mu się nasilało do tego stopnia, że bez tabltki od lekarza to chyba by dostał zawał! Żaden z psów nie przejmował zachowania drugiego, więc śmiało idź się baw!
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 6 z 12
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach